"słupek" pomiędzy kuchnią a salonem. Ponadto zamierzamy zmienić układ parteru przenosząc WC do garażu i piętra: powiększając garderobę.
I tu mała dygresja. Jak wspominałem projekt architektoniczny bardzo nam się spodobał. Zarówno od zewnątrz - bryła budynku, jak i od wewnątrz - rozkład pomieszczeń. Oglądaliśmy wiele planów i naszym zdaniem, całość koncepcji wybija się na tle ogarniającego nas zewsząd przeciętniactwa i szarzyzny oślepiającym blaskiem. Projekt zrobiony został przez młodych ludzi, którzy nie są genetycznie obciążeni setkami identycznych dworkowato-podobnych projektów z kolumienkami i spadzistymi dachami.
Niestety, zabrakło im chyba troszkę doświadczenia.
To jest nasz pierwszy dom, ale nie pierwsze budowane czy kupione przez nas mieszkanie. Zdarzały się projekty lepsze lub gorsze, wymagające korekt i dopasowania do indywidualnych potrzeb. To naturalne. Niemniej jestem zwolennikiem teorii, że najlepszym poligonem doświadczalnym dla architektów byłby obowiązek zamieszkania - pomiedzmy na rok - w projektowanych przez nich wnętrzach. Z a k a r ę!
Pomijam tu drobne błędy, takie jak trzy pary drzwi w wiatrołapie konkurujące ze sobą o możliwość otwarcia, czy też 2,5m2 garderoby. Dwa i pół metra kwadratowego! Konia z rzędem temu, kto w takiej garderobie zmieści choćby komplet bielizny...
Wracając do zmian w projekcie. Żeby dodać całej sprawie troszkę napięcia, okazało się, że prace budowlane przy naszym budynku rozpoczną się nie - jak nas zapewniał Nasz Ulubiony Sprzedawca - w lutym 2008, ale ... za tydzień.
Największym defektem okazał się słupek konstrukcyjny podtrzymujący strop. I nie o to chodzi, że jest (potrzymuje strop) , ale w jakim miejscu! Dokładnie pomiędzy salonem a jadalnią. Dzięki temu ani jadalnia, ani salon nie uzyskują należnej im swobody i przestrzeni. I choć oba pomieszczenia ratują duże tarasy na zewnątrz, to jednak ciasnota jadalni i salonu - zwanego przez nas ze względu na swój kształt: wnętrzem tramwaju - stają się faktem. :(
A wystarczyło przesunąć ten słupek 1m w stronę kuchnii lub 1m w stronę salonu.
Rozpoczęliśmy zatem walkę z czasem i z Naszym Ulubionym Sprzedawcą. Udało się zaaranżować wizytę u architektów, gdzie przedstawiliśmy kilka projektów na zmianę położenia słupka. Niestety, taka zmiana wiązałaby się ze "znaczną zmianą konstrukcyjną budynku" i choć chętnie zapłacilibyśmy za cały projekt, to uderzyliśmy się w ścianę biurokratycznych ograniczeń: wymagałaby to ponownego wydania zgdony na budowę dla całego osiedla (jeśli ktoś ma inne doświadczenia, prosimy o kontakt!).
Poprosiliśmy jednocześnie o pomoc naszą Panią Kasię architekt. Pania Kasia, która aranżowała już wnętrze w innym naszym mieszkaniu, jest dla nas wyrocznią w sprawach aranżacji wnętrz. Dlatego i tym razem poprosiliśmy o spotkanie i przez mniej więcej cztery godziny przedstawialiśmy nasz dom. Bryła budynku, lokalizacja i otoczenie uzyskały akceptację Pani Kasi, co jeszcze bardziej utwierdziło nas w konieczności zrealizowania tej inwestycji.
Nagle zrobiło się jednak bardzo nerwowo, bo developer - za pośrednictwm Naszego Ulubionego Sprzedawcy - nalegał abyśmy jak najszybciej podjeli decyzję o układzie wnętrz, a z drugiej strony o niemożliwości wykonania jednego z projektów (przesunięcie komina) dowiedzieliśmy się pod koniec października - na tydzień po rozpoczęciu prac budowlanych (fundamenty). Zbliżał się też nieuchronnie termin wylewania posadzki, a co za tym idzie: umiejscowienia głównych punktów kanalizacji (czyli np. położenia WC na dole).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz