Źródlana - 2007.10.25 |
czwartek, 25 października 2007
Wizyta na budowie
Jest już wylana ława fundamentowa! Panowie budowlańcy zabierają się właśnie do murowania fundamentów.
wtorek, 16 października 2007
Trudne początki... Słupek!
Jesteśmy już zdecydowani na zakup. Pojawia się jednak pewien mały (25x25cm) szkopół:
"słupek" pomiędzy kuchnią a salonem. Ponadto zamierzamy zmienić układ parteru przenosząc WC do garażu i piętra: powiększając garderobę.
I tu mała dygresja. Jak wspominałem projekt architektoniczny bardzo nam się spodobał. Zarówno od zewnątrz - bryła budynku, jak i od wewnątrz - rozkład pomieszczeń. Oglądaliśmy wiele planów i naszym zdaniem, całość koncepcji wybija się na tle ogarniającego nas zewsząd przeciętniactwa i szarzyzny oślepiającym blaskiem. Projekt zrobiony został przez młodych ludzi, którzy nie są genetycznie obciążeni setkami identycznych dworkowato-podobnych projektów z kolumienkami i spadzistymi dachami.
Niestety, zabrakło im chyba troszkę doświadczenia.
To jest nasz pierwszy dom, ale nie pierwsze budowane czy kupione przez nas mieszkanie. Zdarzały się projekty lepsze lub gorsze, wymagające korekt i dopasowania do indywidualnych potrzeb. To naturalne. Niemniej jestem zwolennikiem teorii, że najlepszym poligonem doświadczalnym dla architektów byłby obowiązek zamieszkania - pomiedzmy na rok - w projektowanych przez nich wnętrzach. Z a k a r ę!
Pomijam tu drobne błędy, takie jak trzy pary drzwi w wiatrołapie konkurujące ze sobą o możliwość otwarcia, czy też 2,5m2 garderoby. Dwa i pół metra kwadratowego! Konia z rzędem temu, kto w takiej garderobie zmieści choćby komplet bielizny...
Wracając do zmian w projekcie. Żeby dodać całej sprawie troszkę napięcia, okazało się, że prace budowlane przy naszym budynku rozpoczną się nie - jak nas zapewniał Nasz Ulubiony Sprzedawca - w lutym 2008, ale ... za tydzień.
Największym defektem okazał się słupek konstrukcyjny podtrzymujący strop. I nie o to chodzi, że jest (potrzymuje strop) , ale w jakim miejscu! Dokładnie pomiędzy salonem a jadalnią. Dzięki temu ani jadalnia, ani salon nie uzyskują należnej im swobody i przestrzeni. I choć oba pomieszczenia ratują duże tarasy na zewnątrz, to jednak ciasnota jadalni i salonu - zwanego przez nas ze względu na swój kształt: wnętrzem tramwaju - stają się faktem. :(
A wystarczyło przesunąć ten słupek 1m w stronę kuchnii lub 1m w stronę salonu.
Rozpoczęliśmy zatem walkę z czasem i z Naszym Ulubionym Sprzedawcą. Udało się zaaranżować wizytę u architektów, gdzie przedstawiliśmy kilka projektów na zmianę położenia słupka. Niestety, taka zmiana wiązałaby się ze "znaczną zmianą konstrukcyjną budynku" i choć chętnie zapłacilibyśmy za cały projekt, to uderzyliśmy się w ścianę biurokratycznych ograniczeń: wymagałaby to ponownego wydania zgdony na budowę dla całego osiedla (jeśli ktoś ma inne doświadczenia, prosimy o kontakt!).
Poprosiliśmy jednocześnie o pomoc naszą Panią Kasię architekt. Pania Kasia, która aranżowała już wnętrze w innym naszym mieszkaniu, jest dla nas wyrocznią w sprawach aranżacji wnętrz. Dlatego i tym razem poprosiliśmy o spotkanie i przez mniej więcej cztery godziny przedstawialiśmy nasz dom. Bryła budynku, lokalizacja i otoczenie uzyskały akceptację Pani Kasi, co jeszcze bardziej utwierdziło nas w konieczności zrealizowania tej inwestycji.
Nagle zrobiło się jednak bardzo nerwowo, bo developer - za pośrednictwm Naszego Ulubionego Sprzedawcy - nalegał abyśmy jak najszybciej podjeli decyzję o układzie wnętrz, a z drugiej strony o niemożliwości wykonania jednego z projektów (przesunięcie komina) dowiedzieliśmy się pod koniec października - na tydzień po rozpoczęciu prac budowlanych (fundamenty). Zbliżał się też nieuchronnie termin wylewania posadzki, a co za tym idzie: umiejscowienia głównych punktów kanalizacji (czyli np. położenia WC na dole).
"słupek" pomiędzy kuchnią a salonem. Ponadto zamierzamy zmienić układ parteru przenosząc WC do garażu i piętra: powiększając garderobę.
I tu mała dygresja. Jak wspominałem projekt architektoniczny bardzo nam się spodobał. Zarówno od zewnątrz - bryła budynku, jak i od wewnątrz - rozkład pomieszczeń. Oglądaliśmy wiele planów i naszym zdaniem, całość koncepcji wybija się na tle ogarniającego nas zewsząd przeciętniactwa i szarzyzny oślepiającym blaskiem. Projekt zrobiony został przez młodych ludzi, którzy nie są genetycznie obciążeni setkami identycznych dworkowato-podobnych projektów z kolumienkami i spadzistymi dachami.
Niestety, zabrakło im chyba troszkę doświadczenia.
To jest nasz pierwszy dom, ale nie pierwsze budowane czy kupione przez nas mieszkanie. Zdarzały się projekty lepsze lub gorsze, wymagające korekt i dopasowania do indywidualnych potrzeb. To naturalne. Niemniej jestem zwolennikiem teorii, że najlepszym poligonem doświadczalnym dla architektów byłby obowiązek zamieszkania - pomiedzmy na rok - w projektowanych przez nich wnętrzach. Z a k a r ę!
Pomijam tu drobne błędy, takie jak trzy pary drzwi w wiatrołapie konkurujące ze sobą o możliwość otwarcia, czy też 2,5m2 garderoby. Dwa i pół metra kwadratowego! Konia z rzędem temu, kto w takiej garderobie zmieści choćby komplet bielizny...
Wracając do zmian w projekcie. Żeby dodać całej sprawie troszkę napięcia, okazało się, że prace budowlane przy naszym budynku rozpoczną się nie - jak nas zapewniał Nasz Ulubiony Sprzedawca - w lutym 2008, ale ... za tydzień.
Największym defektem okazał się słupek konstrukcyjny podtrzymujący strop. I nie o to chodzi, że jest (potrzymuje strop) , ale w jakim miejscu! Dokładnie pomiędzy salonem a jadalnią. Dzięki temu ani jadalnia, ani salon nie uzyskują należnej im swobody i przestrzeni. I choć oba pomieszczenia ratują duże tarasy na zewnątrz, to jednak ciasnota jadalni i salonu - zwanego przez nas ze względu na swój kształt: wnętrzem tramwaju - stają się faktem. :(
A wystarczyło przesunąć ten słupek 1m w stronę kuchnii lub 1m w stronę salonu.
Rozpoczęliśmy zatem walkę z czasem i z Naszym Ulubionym Sprzedawcą. Udało się zaaranżować wizytę u architektów, gdzie przedstawiliśmy kilka projektów na zmianę położenia słupka. Niestety, taka zmiana wiązałaby się ze "znaczną zmianą konstrukcyjną budynku" i choć chętnie zapłacilibyśmy za cały projekt, to uderzyliśmy się w ścianę biurokratycznych ograniczeń: wymagałaby to ponownego wydania zgdony na budowę dla całego osiedla (jeśli ktoś ma inne doświadczenia, prosimy o kontakt!).
Poprosiliśmy jednocześnie o pomoc naszą Panią Kasię architekt. Pania Kasia, która aranżowała już wnętrze w innym naszym mieszkaniu, jest dla nas wyrocznią w sprawach aranżacji wnętrz. Dlatego i tym razem poprosiliśmy o spotkanie i przez mniej więcej cztery godziny przedstawialiśmy nasz dom. Bryła budynku, lokalizacja i otoczenie uzyskały akceptację Pani Kasi, co jeszcze bardziej utwierdziło nas w konieczności zrealizowania tej inwestycji.
Nagle zrobiło się jednak bardzo nerwowo, bo developer - za pośrednictwm Naszego Ulubionego Sprzedawcy - nalegał abyśmy jak najszybciej podjeli decyzję o układzie wnętrz, a z drugiej strony o niemożliwości wykonania jednego z projektów (przesunięcie komina) dowiedzieliśmy się pod koniec października - na tydzień po rozpoczęciu prac budowlanych (fundamenty). Zbliżał się też nieuchronnie termin wylewania posadzki, a co za tym idzie: umiejscowienia głównych punktów kanalizacji (czyli np. położenia WC na dole).
środa, 10 października 2007
Trudne początki... Wizualizacja.
(bardzo późny wieczór)
Zdołałem jeszcze zrobić komputerową wizualizację domu na tle drzew i umieścić cały projekt na zdjęciu satelitarnym. A wszystko to - a jakże - dzięki Google (SketchUp i Google Earth). Więcej rysunków można obejrzeć tutaj.
Zdołałem jeszcze zrobić komputerową wizualizację domu na tle drzew i umieścić cały projekt na zdjęciu satelitarnym. A wszystko to - a jakże - dzięki Google (SketchUp i Google Earth). Więcej rysunków można obejrzeć tutaj.
Trudne początki... (Oględziny i) projekt.
Zaczęliśmy dokładnie analizować szczegółowe plany budynku. Układ zapowiadał się bardzo interesująco. I tak: na parterze miałby być salon (25m2) połączony z jadalnią (12,5m2), do tego kuchnia (8,5m2) oraz spory hall (17,75m2). Mała łazienka (1.69m2) i wiatrołap (3,5m2), ale za to spory garaż (21,5m2) i przestronne pomieszczenie gospodarcze (prawie 8m2). Wyjścia z jadalni i salonu przez ogromne przeszklone drzwi wprost na obszerne, drewniane tarasy. No i oczywiście kominek.
Pierwsze piętro również ciekawe: sypialnia rodziców (16m2) z osobnym wejściem do dużej łazienki (8m2) i małej garderowy (2,5m2). Dwie kolejne spore sypialnie (20m2 i 17m2) to naprawdę rzadkość w - bądź co bądź - niedużym domu (łącznie ok. 178m2). Oprócz tego 9m2 hallu i dwa (!) tarasy: ponad 5m2 dostępny z sypialni rodziców oraz 14,5m2 z wejściami od pozostałych sypialni.
Całość została zaprojektowana przez sympatycznych młodych ludzi z atelier7architektura. Naprawdę, jest czego pogratulować! I choć zapewne brak doświadczenia był powodem kilku niedociągnięć w projekcie, to ogólne wrażenie było rewelacyjne!
Pierwsze piętro również ciekawe: sypialnia rodziców (16m2) z osobnym wejściem do dużej łazienki (8m2) i małej garderowy (2,5m2). Dwie kolejne spore sypialnie (20m2 i 17m2) to naprawdę rzadkość w - bądź co bądź - niedużym domu (łącznie ok. 178m2). Oprócz tego 9m2 hallu i dwa (!) tarasy: ponad 5m2 dostępny z sypialni rodziców oraz 14,5m2 z wejściami od pozostałych sypialni.
Całość została zaprojektowana przez sympatycznych młodych ludzi z atelier7architektura. Naprawdę, jest czego pogratulować! I choć zapewne brak doświadczenia był powodem kilku niedociągnięć w projekcie, to ogólne wrażenie było rewelacyjne!
Trudne początki... Oględziny (i projekt).
Pierwsza oficjalna wizyta na osiedlu! Piękne październikowe południe - pełne słońce i białe fasady budynków na osiedlu odcinające się na tle błękitnego nieba.
Nasz Ulubiony Sprzedawca oprowadził nas po całym osiedlu - mogliśmy z bliska przyjrzeć się naszej działce (całe 495m2!), jak również wnętrzom gotowych (już prawie) budynków.
Zamiast przydługich i nudnych opisów - zapraszamy do obejrzenia zdjęć!
Nie obeszło się oczywiście bez drobnych wpadek. Nasz Ulubiony Sprzedawca co najmniej kilka razy zmieniał zdanie odnośnie tego, która połówka bliźniaka (prawa czy lewa) stanie na naszej działce. Za każdym razem prezentując oczywiście wszelkie możliwe atuty aktualnie obowiązującego wariantu. Ostatecznie (po kilku dniach) stanęło na tym, że od strony drzew - zachodniej - będziemy mieli wyjście z jadalni, a od strony osiedla: garaż. I całe szczęście! :)
Dowiedzieliśmy się też o wielu zaletach naszego przyszłego domu. Tarasy wyłożone drewnem. Pod dużymi oknami: ukryte w podłodze grzejniki z nawiewem (podobno kosztujące 30 tyś. zł., ale co miałoby się składać na tę cenę - nie wiem). Dom z centralnym ogrzewaniem zasilanym z przyłącza gazowego - wygodne i tanie. Kominek. Domofon. Kable do instalacji alarmowej. Elektrycznie otwierane bramy i wjazd do garażu: na pilota. Schody wewnętrzne - w standardzie.
Słowem - cud, miód, malina!
Nasz Ulubiony Sprzedawca oprowadził nas po całym osiedlu - mogliśmy z bliska przyjrzeć się naszej działce (całe 495m2!), jak również wnętrzom gotowych (już prawie) budynków.
Zamiast przydługich i nudnych opisów - zapraszamy do obejrzenia zdjęć!
Nie obeszło się oczywiście bez drobnych wpadek. Nasz Ulubiony Sprzedawca co najmniej kilka razy zmieniał zdanie odnośnie tego, która połówka bliźniaka (prawa czy lewa) stanie na naszej działce. Za każdym razem prezentując oczywiście wszelkie możliwe atuty aktualnie obowiązującego wariantu. Ostatecznie (po kilku dniach) stanęło na tym, że od strony drzew - zachodniej - będziemy mieli wyjście z jadalni, a od strony osiedla: garaż. I całe szczęście! :)
Dowiedzieliśmy się też o wielu zaletach naszego przyszłego domu. Tarasy wyłożone drewnem. Pod dużymi oknami: ukryte w podłodze grzejniki z nawiewem (podobno kosztujące 30 tyś. zł., ale co miałoby się składać na tę cenę - nie wiem). Dom z centralnym ogrzewaniem zasilanym z przyłącza gazowego - wygodne i tanie. Kominek. Domofon. Kable do instalacji alarmowej. Elektrycznie otwierane bramy i wjazd do garażu: na pilota. Schody wewnętrzne - w standardzie.
Słowem - cud, miód, malina!
sobota, 6 października 2007
Trudne początki... Woda.
Dla rozgrzewki mały problem. Woda. Dokładnie miesiąc wcześniej zakończyliśmy osuszanie piwnic w innym budynku i na pukcie wody byliśmy mocno przeczuleni. W pobliżu domu ma być mały staw - pięknie, ale co z wilgocią w fundamentach? 30m od domu powoli płynie strumyk - też uroczo, ale pytanie staje się jeszcze bardziej drażliwe. Postawiliśmy sprawę na ostrzu noża: albo zostanie wykonana dodatkowa izolacja pionowa (dwie izolacje poziome były przewidziane), albo rezygnujemy. W końcu na tle kosztu całego domu wykonanie takiej izolacji to drobiazg, a ile kłopotów potrafi zaoszczędzić. Developer na szczęście postanowił specjalnie dla nas wykonać tę izolację, choć jak się później okazało - i tak była ona przewidziana w projekcie naszego budynku, tylko jakoś nikt o tym nie pamiętał...
poniedziałek, 1 października 2007
Trudne początki... I pierwszy sukces!
A więc jednak! Nasi poprzednicy nie wytrzymali napięcia (przypominam: 15kV) i po raz kolejny ponagleni przez Naszego Ulubionego Sprzedawcę o podjęcie decyzji o zakupie domu - ZREZYGNOWALI! Pewnie pomogła im również informacja o kolejnej podwyżce ceny - o marne 20 tyś. zł, ale są to nasi kolejni dobroczyńcy i jeśli kiedyś przeczytają ten post, to obok Pana Archeologa i Panów z Zakładu Energetycznego - zapraszamy na drinka!
Zostaliśmy zatem, jako pierwsi na liście oczekujących, wybrani na potencjalnych kupców naszego domu...
Zostaliśmy zatem, jako pierwsi na liście oczekujących, wybrani na potencjalnych kupców naszego domu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)